Ponad dwa lata temu zacząłem wymrażać piwa – z nudów zacząłem od wymrożenia porteru, i wyniki eksperymentu posmakowały mi tak bardzo, że teraz robię to w miarę regularnie. Najlepsze jest to, że przyjęta na początku metoda nie musiała nawet być specjalnie udoskonalana – „Trzy razy sześć” sprawdziło się wystarczająco dobrze, żebym nie musiał szukać alternatywy!
Na jesień zeszłego roku Fortuna wypuściła serię limitowanych piw pod marką Komes – porter spod tego szyldu jest uznanym przedstawicielem stylu, często przewijającym się w górze rankingów i wyliczanek na temat najlepszego polskiego porteru. Limitowana seria składała się z dwóch wariacji na temat porteru – jednej leżakowanej na płatkach dębowych a drugiej z sokiem malinowym – oraz RISa, czyli Russian Imperial Stoutu. Recenzje całej trójki nie były przesadnie pochlebne, w zgodnej opinii sieci żadne z nowych piw nie zbliżało się zbytnio do poziomu swojego uznanego starszego brata. Moim zdaniem – portery to średniaki, a RIS nawet dolna strefa stanów średnich, i właśnie na tym RISie skupiłem się dwa miesiące temu. Największą jego wadą był straszny jak na piwo w tym stylu brak ciała – odfermentowanie z 25* Plato do 12% alkoholu sprawiło, że Komes RIS był wodnisty, mocno wytrawny i wyraźnie alkoholowy. Wypić się dało, jedna butelka została też skazana na piwniczenie na kilka lat, ale jednak nie porywało – ratował go tylko stosunek ceny do jakości – trudno oczekiwać więcej od piwa kosztującego w detalu około 7zł za półlitrową butelkę. Niewygórowana cena zainspirowała mnie też do tego, żeby przeprowadzić na tym właśnie stoucie kolejny eksperyment mrożeniowy – chciałem w domowy sposób podbić pełnię i nieco zmniejszyć wytrawność piwa, leżakując go z odpowiednimi dodatkami.
Półtora litra piwa wymroziłem do około sześciuset mililitrów, a na leżakowanie do butelki trafiła też jedna laska wanilii i dziesięć gram kruszonego ziarna kakao. Już w momencie zlewania wymrożonego płynu do butelki widziałem, że przynajmniej gęstość otrzymanego wynalazku będzie konkretna – piwo wręcz przyklejało się do ścianek pojemnika w którym je wymrażałem, pozostawiając oleisto-błotniste ślady.
Po nieco ponad dwóch miesiącach nadarzyła się okazja do przetestowania wyników – kilka osób spróbowało nieco EisKomesa i, w zgodnej opinii, piwo było mocno czekoladowe (jak kostka gorzkiej czekolady powoli rozpuszczającej się w ustach) i gęste jak smoła – wychodzi na to, że chyba udało się zdecydowanie poprawić największe mankamenty piwa źródłowego.
Jako, że próbujący nie są sensorykami (no dobra, ja też nie za bardzo, ale przez te kilka lat świadomego smakowania i opisywania piw czegoś się jednak nauczyłem ;P ), musiałem oczywiście sprawdzić na nieco większej próbce w bardziej degustacyjnych warunkach jak też udał się eksperyment.
W aromacie wyszło bardzo mocne kakao – takie naturalne, prosto z plantacji w San Escobar, jak z kart powieści Deco Moreno ( ;P ). Przebija się też szlachetny alkohol, no i nuta wanilii – nie dominuje ona całości, a ładnie gra z kakao i alkoholem, dając wrażenie pralinowe, nie beczkowe.
Smak i uczucie w ustach to już absolutna poezja – rzeczywiście, gorzka czekolada to pierwsze skojarzenie, ale zaraz po niej pojawia się nieco waniliowej słodyczy i likierowy alkohol, co razem daje niesamowity efekt pralinek z dwóch rodzajów czekolady, wypełnionych gęstym likierem a’la brandy. Przez wymrożenie piwo jest tylko minimalnie nagazowane, pełne i gęste, a kakao i słodycz wanilii zagrały razem idealnie, dając w rezultacie jeden z najlepszych okołopiwnych napojów jakich dane mi było spróbować. Zdecydowanie, taka wersja Komesa odpowiada mi najbardziej – z czystym sumieniem mogę uznać, że dało się tego RISa naprawić, i choć nie da się tego bezpośrednio porównać, to jednak zostawia za sobą bazowe piwo o trzy długości. Gdyby taka wersja pojawiła się na rynku komercyjnym, to myślę, że ustawiałyby się po nią kolejki a estyma Fortuny skoczyłaby do poziomu uznanych browarów rzemieślniczych. Fortuno, jeśli ktoś doniesie Wam o tym tekście to naprawdę polecam przemyślenie takiego ruchu!
Jeśli uda się Wam jeszcze kupić Komesa RIS, to zachęcam do powtórzenia mojego eksperymentu – warto, po trzykroć warto! Rezultat jest wart na pewno znacznie więcej niż te dwadzieścia kilka złotych zainwestowanych w surowce ;)
Czytajcie, lajkujcie, szerujcie – niech się szerzy dobra nowina! ;)
Pingback: Beer News Polska